Odcinek1750 U Zduńskich zjawia się Dagmara, brutalnie pobita przez Igora. Matka Jaśka składa w końcu oficjalną skargę na policji, ale cały czas obawia się zemsty męża, więc Franka z Pawłem załatwiają jej schronienie u Magdy w Siedlisku. Igor jednak żonę śledzi i w Grabinie atakuje Dagmarę z bronią w ręku. „Autoterapia. Sto dni do szczęśliwego życia” to książka dla wszystkich, którzy chcą żyć spokojniej, pełniej i szczęśliwiej. W stu składających się na ten przewodnik krótkich rozdziałach-sesjach znajdziecie szereg technik i narzędzi, które pomogą przebudować negatywne mechanizmy myślenia i działania. Obecniejako jedyny jubiler oferujemy wsparcie doświadczonych doradców - codziennie 8:00 do 24:00 - poprzez internetowy czat, rozmowę telefoniczną, a nawet innowacyjny E-salon. Umów się na prezentację produktów online, a rozwiejemy wszelkie Twoje wątpliwości! Dodatkowo otrzymasz możliwość wygodnego zwrotu biżuterii nawet do 120 Drogado Szczęścia- Stowarzyszenie, Płock, Poland. 324 likes · 24 talking about this · 1 was here. Stowarzyszenie opiera swoją działalność na szeroko rozumianej pomocy w poprawie jakości życia . W życiu nigdy nic nie układa się idealnie. Czasem słońce, czasem deszcz. Raz na wozie, raz pod wozem. Trywialne przysłowia przypominają o tym co rusz, a mimo wszystko bombardowani jesteśmy obietnicą doskonałego, perfekcyjnego świata z każdej możliwej strony. Dajemy się nabrać, że można uciec od tego, co najważniejsze. Na gorsze dni pomoże Instagramowy filtr, potem zakup kolejnego niepotrzebnego gadżetu, a motywacyjne plakaty dobiją odrealnionymi sentencjami, których nijak nie można wcielić w codzienność. A przecież nic się nie zmieni. Dla niektórych natomiast ta nieciekawa zwyczajność, od której tak próbujemy uciec okazuje się być najcenniejszym z darów. Kilka kolejnych pozornie szaroburych dni staje się okazją do doświadczenia czegoś zupełnie odmiennego. Sto dni szczęścia Evy Woods być może nie uleczy rozpaczy, ale pokaże, że szczęście to nie sztuczna propaganda, ale stan umysłu i czasami największa tragedia zainspirować może pozytywną zmianę. Pamiętaj, jeśli chcemy mieć tęczę, musimy zaakceptować deszcz. Czasami wali się cały świat. Czasami wszystko idzie nie tak, jak powinno. Czasami zwodniczy los rzuca dziesiątki kłód pod nogi. Annie Hebden utraciła nadzieję już dawno temu. W chwili, gdy jej życie rozpadło się, a serce pękło z rozpaczy. Każdy kolejny dzień jest dla niej walką wypełnioną niemym krzykiem, łzami, gorzką samotnością. Teraz również wizytami w szpitalu, podczas których przypadkiem poznaje uroczą, promienną Polly. Polly, której nie zostało już wiele czasu, a która przypomni Annie jak cennym darem jest życie i każdy kolejny dzień. Chcę zostawić po sobie jakiś znak, rozumiesz zanim zniknę na zawsze. Udowodnić, że można być szczęśliwą i cieszyć się życiem, pomimo, że sprawy wyglądają okropnie. Trzy miesiące. Sto dni. Wydaje się, że nie jest to zbyt wiele czasu. Dramatyczna diagnoza. Rozpacz. Niemoc. A potem świadomość ulatujących chwil i potrzeba chwytania każdego momentu na tyle, na ile się da. Na tyle ile można, zanim wybije ostatnia godzina. To złota metoda Polly, która staje na drodze zrozpaczonej Annie. Dwa nieporównywalne życia. Dwie tak różne kobiety. Wspólna niepewna przyszłość i jeden przepis, by małymi kroczkami popchnąć nadzieję naprzód. Nie ma tu naiwności. Nie ma tu sztucznych obietnic. Są tylko możliwości albo przyjąć rzeczywistość taką, jaka jest i iść naprzód ulepszając ją ile się da, albo poddać się. Tylko jeśli wciąż się oddycha, jeśli każdy dzień może być odrobinkę ciekawszy, milszy, cieplejszy, to czemu nie spróbować? Czemu nie włożyć ciut więcej wysiłku? Uśmiechnąć się do nieznajomych, Dać komuś kwiaty, Znaleźć czas na pogawędkę sto dni, sto maleńkich kroków. I nadzieja. Sto dni szczęścia to lektura, która uderza we wrażliwego czytelnika jak grom z jasnego nieba. Być może brzmi to nieco górnolotnie, ale w chwilach wielkiej smuty, kiedy dopada nas chandra, kiedy wydaje się, że gorzej być nie może, a za oknem na dokładkę roztopy, to proste przypomnienie o tym, co naprawdę ma znaczenie ma szansę przywołać na ziemię i dodać siły do działania. Bohaterki Evy Woods szczerze i z brytyjską swadą udowadniają, że nie trzeba medytować w Tybecie, by odnaleźć spokój. Nie trzeba kąpać się w pieniądzach, by wzbogacić się duchowo. Nie trzeba być gwiazdą filmową, by poczuć się dobrze sama ze sobą. To ważne, kiedy porywa nas wirtualny, nierealnie perfekcyjny, zerojedynkowy świat, by umieć spojrzeć na swoje życie i docenić małe, zwykłe chwile. Mądra opowieść, która ma szansę zadziałać jak miód na zbolałe serce. O. *Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Amber. <3 **Zapraszam na filmik i na rozdanie! 100 happydays, czyli jak się robi szczęście w 100 dniMateusz Grzesiak Jeszcze nigdy w dziejach człowieka nie panował klimat bardziej sprzyjający rozprzestrzenianiu się rozmaitych trendów i mód. A w największym stopniu odpowiedzialne są za to z pewnością media społecznościowe, dzięki którym cały świat może niemal w ułamku sekundy pokochać lub znienawidzić – coś, kogoś, ideę… (z psychologicznego punktu widzenia, sam przedmiot staje się mniej istotny). Chociaż owe trendy i mody bywają różne – pozytywne i destrukcyjne – tym razem będzie bez malkontenctwa. Bo niedawno dowiedziałam się o idei „100 happydays”, która przerodziła się niemalże w światową akcję społeczną, a którą popieram całym sercem. I w kontekście której narzekanie i krytykowanie po prostu nie przystoi. Wyobraźcie sobie – to prawie tak, jakby nagle setki, tysiące, dziesiątki tysięcy ludzi na całym świecie (a może więcej) jednocześnie praktykowało psychologię pozytywną! Lub (jak pisze Mateusz Grzesiak, autor recenzowanej pozycji) – ćwiczyli pewien mięsień… mięsień szczęścia! A Ty, czy podejmiesz wyzwanie „100 happydays”? Czy potrafisz być szczęśliwy 100 dni z rzędu? Ale na czym to wyzwanie właściwie polega? Jak czytamy we wstępie do książki pt.: „100 happydays, czyli jak się robi szczęście w 100 dni”, cała ta akcja zaczęła się od pewnego Ukraińca mieszkającego w Szwajcarii. Kiedy mężczyzna poczuł się nieszczęśliwy i zaczął doświadczać depresji, jego przyjaciele zaproponowali mu pewne ćwiczenie. Polegało ono na tym, by każdego dnia koncentrował się na tym, co go uszczęśliwia, a na dowód wykonania zadania, opublikował w Internecie zdjęcie (tej rzeczy lub aktywności). Przesłanie brzmiało: masz wiele powodów do radości i szczęścia, tylko ich nie dostrzegasz. Zmień to! Świadomie zacznij się koncentrować na tym, co już masz, zauważ to i doceń. Jedną z osób, która się wyzwania „100 happydays” podjęła, był Mateusz Grzesiak, określający się mianem „międzynarodowego nauczyciela, psychologa, coacha i trenera”. Myślę, że jego „kontrowersyjnej” osoby przedstawiać nie trzeba. Grzesiak – jak sam pisze w wstępie – chciał, aby to zadanie niosło wartość użyteczną dla innych, dlatego zdecydował się na poszerzenie formuły wyzwania. W trakcie tych 100 dni nie tylko publikował zdjęcia na swoim profilu Facebookowym, ale tworzył rozbudowany wpis, a do każdego dodawał ćwiczenie. Owocem tego osobistego procesu jest książka, którą właśnie przeczytałam, ósma w jego dorobku. Pozycja „100 happydays, czyli jak się robi szczęście w 100 dni” skonstruowana została w formie dziennika-pamiętnika. Po krótkim wstępie, Czytelnik znajdzie w niej dokładnie 100 wpisów, opatrzonych numerem, bez dat. Niektórym z nich towarzyszy zdjęcie (zazwyczaj prywatne), a każdy kończy się krótkim ćwiczeniem (coachingowym). Wpisy mają różny charakter, ale zazwyczaj stanowią osobistą refleksję autora i odnoszą się do jego wartości i stylu życia ( – charakteru pracy, podróży, nauki różnych umiejętności, życia rodzinnego itd.). Co mnie zaskoczyło, szczególne miejsce w tej książce zajmuje kwestia narodowości, ponadnarodowości i polskości, a światowe obycie autora pozwala z innej perspektywy spojrzeć na wiele związanych z tym aspektów. Po książkę „100 happydays, czyli…” sięgnęłam z ciekawości i dla inspiracji. Do końca nie wiedziałam, czego się spodziewać – czy treści osobistych, czy też bardziej uniwersalnych mini-lekcji motywacyjnych. Tak jak przypuszczałam – autor starał się jednocześnie zrealizować dwa (a nawet trzy) cele – dzielić swoim przesłaniem, budować swój wizerunek (a może raczej – podtrzymywać), a także – umiejętnie odsyłać do swoich pozostałych produktów, czyli sprzedawać. Chociaż przekaz Grzesiaka bywa niewątpliwie inspirujący i motywujący, często raził mnie jego charakterystyczny styl – znajdujący się na cienkiej granicy pomiędzy ogromną pewnością siebie a arogancją i pychą. A to nie pozwoliło mi, niestety, do końca skoncentrować się na samym przekazie i ocenić jego autentycznej wartości. Tym bardziej, że trudno poddać krytycznej ocenie tak osobistą treść – bo według jakich kryteriów? Jedynym, według mnie akceptowalnym kryterium oceny w tym przypadku, jest kryterium wartości (użyteczności) dla innych – do którego odwołuje się zresztą autor we wstępie. Tymczasem, według mnie, poszczególne wpisy i proponowane ćwiczenia mają różną wartość merytoryczną – od inspirujących mini-mów motywacyjnych i zadań coachingowych pogłębiających wgląd i samoświadomość do… niewiele wnoszących, podbudowujących ego (raczej autora…) rad. Uważam, że książkę „100 happydays…” należy polecić przede wszystkim fanom Mateusza Grzesiaka, szczególnie tym, którzy chcą poznać jego bardziej prywatne oblicze – np. relacji z najbliższą rodziną. Jestem przekonana, że dla osób, którym jego styl odpowiada, recenzowana publikacja będzie inspirującą lekturą, czy też świetnym prezentem. Podsumowując, pozycję „100 happydays…” trudno mi jednoznacznie ocenić; polecić bądź odradzić, ponieważ do grona fanów i wielbicieli Mateusza Grzesiaka się nie zaliczam, a jego prywatne życie nie leży w obszarze moich zainteresowań. Chociaż wyniosłam z niej garść inspiracji (np. do tego, by więcej myśleć w kategoriach biznesowych) i ćwiczeń, moje odczucia pozostają bardzo mieszane (czy książka ta jest warta swojej ceny?). Z całą pewnością zgadzam się jednak z przesłaniem poniższych słów autora: „Zauważyłem, że gdy mam plan i kolejny post z serii do napisania, to szukam okazji do szczęścia. A kiedy szukam szczęścia, to je osiągam. Szczęście się nie przydarza – jest wynikiem świadomego filtrowania rzeczywistości i na pewno dzięki temu, że opisywałem te wszystkie dni, więcej go dostrzegałem. Szczęście się planuje” (s. 300). Informacje o książce: Tytuł: 100happydays, czyli jak się robi szczęście w 100 dni Tytuł oryginału: 100happydays, czyli jak się robi szczęście w 100 dni Autor: Mateusz Grzesiak ISBN: 9788328308015 Wydawca: Helion Rok: 2015 Szczęście. Każdy z nas go szuka, chociaż każdy na różne sposoby. Dla jednych to będzie rodzina, dla innych wolność, a dla kolejnych podróże. Różne są definicje szczęścia i różne drogi do niego. Oto mój pomysł jak być szczęśliwszym w 100 dni. Jak być szczęśliwym Na wstępie muszę Ci coś przyznać: według mnie każdy z nas w głębi duszy doskonale wie, co czyni go szczęśliwym. Wie, ale czasem nie ma odwagi tego przyznać. Odsuwamy swoje plany ze strachu, że to nie dla mnie, że nie jestem dość dobrzy albo – bo inni wyśmieją mój pomysł. I – żeby była jasność – robimy to sobie wszyscy! Na szczęście mam dobrą wiadomość: jedyne ograniczenia siedzą wyłącznie w Twojej głowie! Co robić, aby uwierzyć w siebie Dla większości z nas – zwłaszcza kobiet – dotarcie do swojego wewnętrznego głosu i podejmowanie decyzji w zgodzie ze sobą z czasem robi się coraz trudniejsze. Odsuwając swoje potrzeby na dalszy plan, tłumimy w sobie to, czego tak naprawdę chcemy tracąc jasność, w którym kierunku dalej iść. Wiesz jak z powrotem nauczyć się słuchać siebie? Nazywać swoje cele. Pisać o wątpliwościach. Pobyć czasem w samotności. Pozwolić sobie marzyć odważnie. Robić to, co uważa się za słuszne. Niezależnie od tego jak brzmi Twój cel – czy chcesz zmienić pracę, założyć firmę, czy stworzyć szczęśliwy związek – chcę Ci pokazać, że to w Tobie są wszystkie odpowiedzi, których szukasz. Właśnie dlatego stworzyłam coś, co pomoże Ci odkryć siłę i mądrość, która w Tobie drzemie. 100 ćwiczeń jak pokochać siebie Wierzę, że maleńkie kroki wykonywane codziennie mają większe znaczenie niż wielkie rewolucje. Wiem, że drobne rzeczy potrafią całkiem zmienić sposób postrzegania własnych możliwości. Tak jak kropla drąży skałę, tak Zeszyt Zmiany może zmienić Twoje życie. To przewodnik na 100 dni jak bardziej wierzyć w siebie i zrealizować każdy swój pomysł. Dowiesz się z niego co robić kiedy myślisz, że jesteś za młoda, albo jest już za późno, masz pomysł, ale nie wiesz od czego zacząć, nie wiesz jaką podjąć decyzję, męczy Cię milion wątpliwości, za bardzo przejmujesz się tym co powiedzą inni, masz ochotę się poddać. Bo naprawdę wiem, że możesz mieć to, czego pragniesz. I już teraz masz wszystko, żeby zacząć. Ściskam, Kasia Film12 Days of Giving20171 godz. 25 min.{"id":"815231","linkUrl":"/film/12+dni+szcz%C4%99%C5%9Bcia-2017-815231","alt":"12 dni szczęścia"}Mężczyzna postanawia przeznaczyć wygraną na prezenty dla mieszkańców miasteczka. W oko darczyńcy wpada owdowiała matka młodego beneficjenta. Więcej Mniej {"tv":"/film/12+dni+szcz%C4%99%C5%9Bcia-2017-815231/tv","cinema":"/film/12+dni+szcz%C4%99%C5%9Bcia-2017-815231/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Na razie nikt nie dodał opisu do tego filmu. Możesz być pierwszy! Dodaj opis filmuFilm kręcono w Fremont (Nebraska, USA). Wśród mnóstwa innych filmów tzw. świątecznych zdecydowanie wyróżnia się ciepłem i pogodnością. I zawiera bardzo pouczający morał: „Dar jest dobry dla dającego, bo do niego wraca. Za każdym razem!” Walt Whitman. " 12 DNI SZCZĘŚCIA " Kiedy Baxter Billings (David Blue) wygrywa fortunę, postanawia podzielić się z nią z potrzebującymi. Wyrusza do rodzinnego miasteczka i anonimowo rozdaje prezenty mieszkańcom. Jego anonimowa akcja charytatywna porusza ich serca i skłania do podobnych gestów. ... więcej

100 dni do szczęścia